Rak - statystyki


    Dlaczego coraz więcej ludzi choruje na raka?
    Dlaczego chemioterapia jest mało skuteczna?
    Czy jesteśmy skazani na raka?
    Jak bronić się przed rakiem?

W 2004 roku zarejestrowano w Polsce około 91 000 zgonów z powodu chorób nowotworowych (wg. danych Ministerstwa Zdrowia). Choroby nowotworowe są drugą w kolejności najważniejszą przyczyną umieralności po chorobach układu krążenia (pierwsze miejsce).
 Prawie co czwarty Polak umiera na chorobę nowotworową
Chemioterapia
Rak spowodował na świecie więcej ofiar niż wszystkie wojny XX wieku - 480 mln ludzi zmarło na raka w ubiegłym wieku! Ok. 75% wszystkich chorych na raka umiera! Czy nie są to liczby przerażające? Wielu z tych, którzy przeżyli nigdy nie odzyskuje pełni zdrowia. Dlaczego tak się dzieje, pomimo stosowania od 60 lat chemioterapii i ogromnego postępu cywilizacyjnego? Dlaczego chemioterapia - bardzo kosztowna i jednocześnie bardzo toksyczna dla organizmu metoda leczenia jest tak mało skuteczna i nie jest w stanie zahamować metastazy (rozprzestrzenianie się nowotworu)?

Czy chorzy, którzy decydują się na ten wyjątkowo toksyczny zabieg, jakim jest chemioterapia, świadomi są tego, że ich szanse na przedłużenie życia (nie mówiąc o całkowitym wyleczeniu) są znikome?
Rak piersi
Czy lekarze informują pacjentów o tym, że w przypadku raka piersi u kobiet przeżywalność w okresie 10 lat po rozpoznaniu wynosi 90% bez poddawania się chemioterapii i 92% po zastosowaniu chemioterapii? Czy dla tej statystycznie znikomej różnicy (tylko dwa punkty procentowe!) warto ryzykować własne zdrowie, poddając się drakońskiemu truciu organizmu i drastycznemu obniżeniu komfortu życia?

W Australii przeanalizowano dane statystyczne za lata 1990-2004 dotyczące wyników leczenia 22 rodzajów raka. Okazało się, że stosowanie chemioterapii zwiększa szanse na 5 letni okres przeżycia tylko o 2%!

Chorzy na raka nie są świadomi konsekwencji stosowania chemioterapii. Zresztą lekarze nigdy nie przekazują całej prawdy na jej temat w obawie, że wielu mogłoby zrezygnować z leczenia z powodu ogromnej toksyczności dla organizmu.

Według danych amerykańskiej gazety „The Wall Street Journal” (z dnia 10.10.2002) działania niepożądane występujące po chemioterapii dotyczą bardzo wysokiego odsetka pacjentów (% pacjentów, u których odnotowano wymienione niżej działania niepożądane):

    zatrucie mięśnia sercowego – 94%,
    zatrucie nerek – 70%,
    zniszczenie wątroby – 61%,
    utrata słuchu – 81%,
    choroby płuc – 92%,
    zgon na skutek zatrucia – 8%.

Dlaczego współczesna medycyna, dysponująca bardzo nowoczesną aparaturą diagnostyczną i lekami najnowszej generacji nie radzi sobie z eksplozją chorób nowotworowych? Dlaczego choroby nowotworowe co roku atakują coraz więcej osób?

Według amerykańskiej gazety „The International Herald Tribune” (z sierpnia 2006) na całym świecie generalnie brak jest zainteresowania badaniami nad zatrzymaniem metastazy raka. Tylko 100 laboratoriów badawczych na świecie zajmuje się tym najważniejszym problemem, pomimo tego, że aż dziewięciu z dziesięciu pacjentów chorych na raka umiera z powodu metastazy.

Choroby, w tym nowotwory, stanowią wielki biznes dla światowego przemysłu farmaceutycznego i produkującego aparaturę i urządzenia medyczne. Według IMS Health, firmy badającej rynek farmaceutyczny na świecie, sprzedaż leków w 2009 roku na całym świecie wyniesie ok. 820 mld USD (wzrost o 4,5-5% w porównaniu z rokiem ubiegłym), z tego na samym rynku USA ok. 300 mld USD (dane na podstawie serwisu informacyjnego „FirstWord” z dnia 29.10.2008).

Najszybsze tempo wzrostu sprzedaży odnotują leki onkologiczne ok. 15-16% w porównaniu z rokiem ubiegłym. To są gigantyczne pieniądze i zyski.

Czy przemysł „żyjący z chorób” jest skłonny popełnić „harakiri” i podciąć gałąź, na której siedzi i z której czerpie olbrzymie korzyści?

Większość leków zarejestrowanych na całym świecie (ok. 80%) nie wykazuje żadnego działania terapeutycznego, nie likwiduje przyczyn chorób, usuwa jedynie objawy zewnętrzne chorób. Większość pacjentów akceptuje ten stan rzeczy i jest zadowolona – nie widzi bowiem objawów choroby. Nie zdają oni sobie sprawy z tego, że ich choroba nie została „wyleczona” i nadal rozwija się w ich organizmie.

W przypadku ok. 42% wszystkich leków dopuszczonych do obrotu występuje mniejsze lub większe ryzyko rozwoju raka, jako konsekwencja ich działań niepożądanych.

kroplówka
Jako przykład może służyć lek „Pegintron” (interferon o przedłużonym działaniu), który kilka lat temu został uznany, jako „cudowny lek” w leczeniu niektórych chorób takich jak m.in. nowotwory, stwardnienie rozsiane i wirusowe zapalenie wątroby typu „C”. Lek bardzo drogi, jeden zastrzyk kosztował ok. 1 200 zł i wystarczał na tydzień (koszt miesięcznej kuracji ok. 4 800 zł). Brałem ten lek osobiście, po przebyciu dwóch przeszczepów szpiku kostnego, przez okres kilku lat w celu wydłużenia okresu remisji. Niestety lek nie spełnił swojej roli, był natomiast dostarczycielem wielu działań niepożądanych i dolegliwości np. bóle mięśni i kości, gorączka, otumanienie (reagowanie z opóźnieniem na zadawane przez kogoś pytania). Ponieważ wyniki moich badań nie poprawiały się pomimo ponoszenia olbrzymich kosztów leczenia, zdecydowałem się przerwać leczenie Pegintronem.

Z serwisu informacyjnego „FirstWord” (4.12.2008) dowiedziałem się „post factum”, że na podstawie najnowszego badania opublikowanego w renomowanym piśmie medycznym „The New England Journal of Medicine” opartego na obserwacji 1 050 pacjentów leczonych przez okres 3,5 roku peginterferonem stwierdzono brak jego skuteczności w redukcji rozwoju wirusowego zapalenia wątroby typu „C”. W badaniu tym wykazano, że rozwój choroby u pacjentów stosujących peginterferon wyniósł 34,1%, podczas gdy w grupie kontrolnej otrzymującej tzw. placebo (nie leczonej w ogóle) 33,8%. Dodatkowo, ośmiu pacjentów w grupie leczonej peginterferonem zmarło, podczas gdy w grupie nie leczonej zmarło tylko dwóch. Wniosek końcowy wypływający z badania: leczenie zapalenia wątroby typu „C” peginterferonem powinno zostać natychmiast przerwane u pacjentów, którzy go nadal stosują.

Jak to możliwe, że bardzo drogi lek, uznany za „cudowny” i dopuszczony do obrotu na całym świecie, po kilku latach stosowania nagle okazuje się zupełnie bezwartościowy lub wręcz szkodliwy dla zdrowia pacjentów? Co się stało z miliardami dolarów, które firmy farmaceutyczne zarobiły na sprzedaży tego cudownego środka farmaceutycznego? Czy nie powinny zwrócić pieniędzy wydanych przez pacjentów na nieskuteczne, wręcz szkodliwe leczenie? Czy można bezgranicznie wierzyć badaniom naukowym prowadzonym przez firmy farmaceutyczne i służącym rejestracji nowych leków? Takich negatywnych przykładów jak wyżej jest na świecie znacznie więcej.

Literatura i wiedza na temat przyczyn powstawania chorób nowotworowych i ich zapobiegania jest coraz powszechniej dostępna, skąd zatem bierze się olbrzymi wzrost zachorowań?

Jedną z podstawowych przyczyn jest ignorancja – chorych i lekarzy. Tak, lekarzy, ponieważ wierzą oni bezgranicznie w skuteczność przepisywanych przez siebie leków i terapii, poddawani są ciągłej i totalnej indoktrynacji przez rzesze tzw. przedstawicieli medycznych firm farmaceutycznych, ignorując trzy najważniejsze czynniki utrzymania dobrego zdrowia i samopoczucia, a mianowicie:

   1.  zdrowe odżywianie (celowo pomijamy słowo „dieta”),
   2.  aktywność fizyczna (ruch) na świeżym powietrzu (dotlenianie organizmu),
   3.  panowanie nad stresem.

Te trzy podstawowe czynniki wchodzą w skład szeroko rozumianej profilaktyki zdrowotnej. Dlaczego profilaktyka zdrowotna traktowana jest przez współczesną medycynę konwencjonalną marginalnie? Moim zdaniem są dwa główne powody:

    wymaga ona wysiłku i determinacji ze strony pacjentów („nie chce mi się”)
    nie można na niej zarabiać każdego roku setek miliardów dolarów/euro tak jak to ma miejsce we współczesnym świecie w przypadku przepisywania leków (preparatów farmaceutycznych).

Wiele na ten temat wiem, ponieważ sam przepracowałem 14 lat na kierowniczym stanowisku w przemyśle farmaceutycznym.
Od kilku lat zdobywam doświadczenie w dziedzinie prowadzenia zdrowego sposobu życia, w tym przede wszystkim zdrowego odżywiania. Zmusiła mnie do tego „ciężka i nieuleczalna” choroba. Przez ostatnie 12 lat „walczę” z rakiem krwi. Celowo piszę słowo „walczę” w cudzysłowie, ponieważ tak naprawdę nie jest to walka na śmierć i życie, ale próba „ułożenia się z własnym organizmem” i odnalezienia równowagi w życiu, która kilkanaście lat temu została zaburzona, doprowadzając do powstania i rozwoju raka. Ten sposób postępowania z rakiem zaleca makrobiotyka (polecam moją stronę http://www.Makrobiotyka.pl).
Miecz
Niestety większość chorych traktuje raka jak agresora (wroga), któremu trzeba się przeciwstawić całą siłą, a nie jako przejściowy stan chorobowy własnego organizmu, spowodowany naszym własnym nieodpowiedzialnym działaniem lub zachowaniem z przeszłości.

Takie podejście do swojej choroby – raka płuc – zaprezentował, ku mojemu zdumieniu, wybitny kardiochirurg, zmarły w marcu 2009 roku, Prof. Zbigniew Religa. „Pokonam tego raka sk...syna. Wierzę w swoje wyleczenie. Profesor jak zwykle z podniesioną głową zmaga się z ciężką chorobą”, donosił tytuł informacji na stronie www.gazeta.pl (z dnia 4.03.2008). Pomimo tych „pogróżek” walka z rakiem zakończyła się totalną katastrofą. Nie tędy droga, chciałem powiedzieć po przeczytaniu tej informacji. Rak jest częścią nas i towarzyszy nam od aktu urodzenia aż do śmierci. To nie jest ciało obce, które trafiło do nas z zewnątrz, przypadkowo. Rakiem nie można zarazić się tak jak grypą lub katarem od kogoś z zewnątrz. W naszym organizmie co chwilę powstają i rozmnażają się nieprawidłowe komórki (nowotworowe), które są skutecznie likwidowane przez nasz własny system obronny – układ immunologiczny. Z jakiś bliżej nieznanych nam powodów dochodzi w pewnym momencie do rozregulowania naszego układu odpornościowego – powstania i rozwoju raka.

Najnowsze badania naukowe dowodzą również, że powoływanie się na uwarunkowania genetyczne odnośnie większej lub mniejszej zapadalności na raka nie znajduje żadnego uzasadnienia. Środowisko, w którym żyjemy i nasz styl życia odgrywa główną rolę wśród przyczyn powstawania różnych rodzajów raka.

Kiedy 6 lat temu lekarze jednej z najlepszych klinik hematologicznych w Polsce rozłożyli bezradnie ręce, informując mnie i moją żonę, że będą obserwować „naturalny rozwój choroby” (w normalnym języku znaczy to: „nie możemy już Panu więcej pomóc”), po przeprowadzonych wcześniej (w latach 1997-1998) dwóch autologicznych przeszczepach szpiku kostnego i wyniszczających zdrowie chemioterapiach, musiałem znaleźć inną, alternatywną drogę, albo pogodzić się z nieuchronnym. Po prostu nie miałem innego wyjścia. Droga zaproponowana mi przez współczesną medycynę, opierająca się na stosowaniu najbardziej nowoczesnych procedur medycznych uznanych na świecie i zarazem niezwykle kosztownych, doprowadziła mój organizm po 5 latach leczenia do kompletnego wyniszczenia i perspektywy nieuchronnej śmierci. Zostałem sam z groźną, nieuleczalną chorobą – lekarze współczesnej medycyny konwencjonalnej nie mieli już nic do zaoferowania. Po 5 latach intensywnego leczenia wróciłem do punktu wyjścia. Niestety mój stan zdrowia był dużo gorszy niż przed podjęciem leczenia. Przy okazji różnych procedur medycznych, w wyniku wielokrotnych transfuzji krwi, „podarowano” mi kilka niechcianych prezentów m.in. wirusy zapalenia wątroby typu „B” i „C”. Musiałem zaryzykować i znaleźć swoją własną drogę ku zdrowiu.

Dzięki pomocy kilku życzliwych osób z kręgu alternatywnej medycyny naturalnej, które nie załamały rąk po zapoznaniu się z moim kiepskim stanem zdrowia, a wręcz odwrotnie podtrzymywały mnie na duchu, służąc przez cały czas radami i wskazaniami, udało mi się nie tylko zapanować nad moją chorobą, ale doprowadzić ją do stanu wycofywania się.

Z perspektywy czasu i moich osobistych doświadczeń w „walce” z rakiem, spędzonych długich miesięcy w szpitalu, zadaję sobie pytanie: „skąd bierze się totalna ignorancja współczesnej medycyny, wydającej na nowoczesne procedury medyczne i leki gigantyczne pieniądze, nie przywiązującej natomiast należytej wagi do sprawy kluczowej dla zdrowia każdego człowieka jakim jest zdrowe odżywianie” (polecam moją stronę http://ZdrowaZywnosc.pl)? W nowoczesnej, najlepszej w tym czasie w Polsce klinice, w której spędziłem długie miesiące, środki finansowe przeznaczone na dzienne wyżywienie pacjenta wynosiły zaledwie 2,50 zł dziennie. Dla porównania w tym samym czasie na dzienne utrzymanie konia policyjnego przeznaczano 7,50 zł!

Co takiego się stało, że w przysiędze lekarskiej przywoływany jest powszechnie Hipokrates, ojciec nowożytnej medycyny, ale w sposób selektywny, pomijający całkowicie podstawę jego nauki, a mianowicie stwierdzenie, że: „pożywienie będzie waszym lekarstwem”?

Czy paliwo, które „wlewamy” codziennie do naszego organizmu, nie ma wpływu na jakość jego pracy? Czy udałoby się komukolwiek szybko dojechać do celu, tankując podłej jakości paliwo do najlepszego samochodu? Co stałoby się z silnikiem? Dlaczego w sposób nieodpowiedzialny i nierozumny traktujemy nasz żołądek i organizm, jak przysłowiowy kosz na śmieci, wrzucając do środka dosłownie wszystko „bez ładu i składu”?

Stronę tę stworzyłem z myślą o ludziach dotkniętych chorobą nowotworową, którzy czują się całkowicie bezradni w obliczu największego wyzwania i nieszczęścia, jakie być może spotkało ich w życiu, ludziach, którzy najchętniej pozbyliby się „palącego problemu” i przekazali go całkowicie w ręce specjalistów lekarzy, wierząc, że znajdą oni jakieś cudowne lekarstwo na ich chorobę i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki choroba przeminie. Prawdopodobnie nie zdają sobie oni sprawy z tego, że „klucz do rozwiązania problemu” znajduje się w ich własnych rękach. Rak ma wiele przyczyn. Lekarze w klinice, w której byłem leczony, twierdzili, że „każdy pacjent ma swoją własną chorobę” i inaczej reaguje na to samo leczenie. W tym konkretnym przypadku mieli w 100% rację.

Każdy chory ma „swojego własnego raka” i musi znaleźć odpowiednią dla siebie drogę wyjścia z, wydawałoby się, beznadziejnej sytuacji. Droga, którą opisuję na tej stronie, nie jest lekka, łatwa i przyjemna, albowiem wymaga wielu ograniczeń, olbrzymiej determinacji i samodyscypliny ze strony dotkniętych rakiem. Nie mniej jednak tych wszystkich, którzy zdecydowaliby się nią wkroczyć, mogę zapewnić, że nie będą żałować podjętej decyzji.

Jednocześnie chciałbym przestrzec tych wszystkich, którzy bezgranicznie wierzą w nieograniczone możliwości współczesnej konwencjonalnej medycyny, którzy chętnie i ochoczo oddelegowaliby odpowiedzialność za własne zdrowie w ręce specjalistów – lekarzy, wierząc fałszywie, że tym oto sposobem pozbywają się trudnego problemu i mogą nadal żyć szczęśliwie. Podczas mojego, wielomiesięcznego pobytu w klinice zetknąłem się z ludźmi, którzy przyjęli taką roszczeniową postawę wobec współczesnej medycyny i całkowicie jej zawierzyli. Problem polega na tym, że oni już dawno nie żyją – nie chcieli wziąć odpowiedzialności za własne zdrowie, całkowicie zdali się na specjalistów. Stąd moje motto: „odpowiedzialność za twoje zdrowie spoczywa w twoich rękach”.

Andrzej Jurgiel